niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 23.

*Olcia*
Razem z Niall'em i Laurą usiedliśmy przy rozpalonym kominku.Cudowna atmosfera i myśl,że za nie długo weźmiemy ślub i całe życie nabrało sensu.
-Przed sylwestrem musimy ją oddać.-westchnęłam patrząc na Laurę.-Znaleźli jej rodzinę zastępczą.
-Ale ja nie chcę.-przytulił się Niall.
-Ja też...Ja też nie chcę jej oddawać,ale musimy.
Horan ucichł,a Laura patrzyła na nas tym swoim słodkim wzrokiem jakby wszystko zrozumiała,wszystko co właśnie powiedzieliśmy.Obok kominka stała zapalona choinka ,którą za niedługo trzeba będzie rozebrać.Mam dużo planów na przyszłość i  to jest według mnie jest cudowne.Zamieszkam razem z Niall'em,po jakimś czasie założymy rodzinę,a wcześniej... a wcześniej weźmiemy ślub.
-To jakie plany na sylwestra?-zapytał Horan.
-Chciałam wrócić do Anglii,ale jeżeli ty też polecisz ze mną.
-Oczywiście.-pocałował mnie w czoło.-To znaczy,że sylwester z chłopakami i Majką,tak?
-Tak.-uśmiechnęłam się.-Ale gdzie?
-Coś wymyślimy razem z resztą żeby nie było,że my wszystko planujemy bez ich wiedzy.
-No dobrze.
-Aa...Kiedy chcesz wracać?
-Kiedy się da i kiedy chcesz.
-To jutro?-zapytał.
-No okej..jeszcze musimy oddać Laurę.-posmutniałam.
-Będzie dobrze.-pocałował mnie,a po moim ciele przeszły ciarki.-Idę zabukować bilety.-powiedział i zniknął za rogiem.
*Maja*
Powoli dojeżdżaliśmy do domu.Byłam zmęczona już tą długą,ale na prawdę długą jazdą.
-Chcecie coś do picia?-zapytał Louis.
-Ja chcę.-wyrwał się Harry.
-A ty?-Spojrzał na mnie kiedy już zatrzymał się na stacji benzynowej.
-Nie,dzięki.
-Okej...To Ci wezmę coś.-uśmiechnął się.-A ty Loczek co chcesz?
-Weź cokolwiek.
Nie było go chyba z dwie minuty,ale ja już zdążyłam zasnąć.Obudziłam się w łóżku.Była już chyba siódma rano.Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego.




-MATKO BOSKA! HARRY! CO TY TUTAJ ROBISZ?!-krzyknęłam spadając z łóżka.
-Majka..Uspokój się.-szybko wstał i mnie podniósł.-wszystko okej?-zapytał.
-Ała.. moja głowa..chyba o coś uderzyłam.-powiedziałam chwytając się za nią,a potem spuszczając rękę na dół.
-Ej..Masz krew na dłoni.-wystraszył się Hazza.
-O kurr..-spojrzałam na rękę po czym wbiegłam do łazienki zamykając drzwi na zamek.-Aaaaaa!
Nie było to nic poważnego.Spłukałam zimną wodą włosy,a potem je wysuszyłam.Umyłam ręce z krwi i zeszłam na dół.
-Boże.. wszystko w porządku?-zza rogu rzucił się na mnie Styles.
-Jak będziesz mnie tak straszyć to nie będzie w porządku.-powiedziałam oschle.
-Przepraszam...Na prawdę...-spuścił głowę.
-Dobra,dobra..za to w nocy wyprostuje Ci te Twoje loczki.
-Nieeeeeeeeeee!-zaczął krzyczeć.
-Co ty się tak Harry drzesz.?-do salonu wparował Louis.
-Ona,ona chce mi wyprostować Loki.!
-Za to,że mi rozwalił głowę.-wtrąciłam się.
-Jak rozwalił głowę.?-spoważniał.
-Bo jak się obudziłam leżał ze mną w łóżku i..
-Przepraszam gdzie leżał?-Louis spojrzał na Harry'ego.
Mina Harry'ego-bezcenna..Jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem,ale Lou. nie było do śmiechu.
-To nie jest zabawne..-wkurzył się.
-Louis..Spoko..Jest okej.-powiedziałam kiedy już spojrzał na mnie.
-Nie..Nie jest okej.
-Louis..Chodź.-chwyciłam go za rękę i poszliśmy do sypialni.
Chłopak usiadł na łóżku ,a właściwie rzucił się na nie.
-Co to miało być?-zapytał.
-O co Ci chodzi?
-Puściłaś się z nim?
-Słucham?-zdziwiłam się i nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.-Louis..przesadziłeś!
-Przepraszam..-Wstał i chwycił mnie za biodra.
-NIE! LOUIS PRZESADZIŁEŚ!-krzyknęłam odpychając go po czym wybiegłam z pokoju.
Szybko ubrałam kurtkę,buty i szybkim krokiem ruszyłam z stronę mojego domu.Po drodze sprawdziłam jeszcze czy mam klucze.Na szczęście miałam je w bocznej kieszeni kurtki.Bez problemu weszłam.We wszystkich pomieszczeniach było strasznie zimno.Rozpaliłam w kominku i od razu zrobiło się przyjemniej.Usiadłam na przeciwko niego.Patrzyłam na palące się drewno przez dobre pół godziny,a nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać.Dlaczego on znowu uważa ,że jestem puszczalska.Może to ma się dziać specjalnie.Żebym w końcu zrozumiała,że do siebie nie pasujemy,że nie jestem jego warta.Znowu się zaczyna.Mam już tego po prostu dość.Nagle zadzwonił telefon była to moja bliźniaczka.
-Halo?-powiedziałam wycierając łzę,która wyleciała mi z oka.
-Co się stało?!
Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Majka..co się stało?-powtórzyła.
-Nic.. Nic się nie stało.-wydusiłam.
-Przecież płaczesz.To Louis,prawda?
-Nie..-skłamałam.
-To Louis.-powiedziała z przekonaniem.-Co się stało?
Wszystko jej powiedziałam,wszystko od A do Z.

*Olcia*

Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam..Po prostu nie mogłam.Dobrze im się układało jak nam wszystkim.Louis dobrze wie,że Majka jest wierna i ,że nigdy nie zrobiła by takiego świństwa jak zdrada więc dlaczego tak powiedział.?
-Co jest?-zapytał Niall kiedy odłożyłam telefon.
-Louis znowu ''pokłócił '' się z Majką.
-O co? przecież...-nie dokończył.
-Znowu uważa ,że jest puszczalska.
-Boże..Pogadam z nim.
-Nie.. może lepiej ja to zrobię,a ty nas spakuj.
Jak powiedziałam tak zrobiłam.Wybrałam numer do Tomlinson'a.Po paru sygnałach odebrał nie zbyt zadowolony.
-Louis!Możesz mi powiedzieć o co znowu Ci chodzi?
-Ola..
-Nie..Żadne Ola..Ciągle ją ranisz!
-Ale ja nie chciałem.
-Załatw to żeby na sylwestra było już okej! I jeszcze raz się jej zapytasz czy się z kimś puściła to Cię po prostu zabije.Idź do niej.Cześć.
Rozłączyłam się.Wszystko ja muszę załatwiać,ale nikt mnie o to nie poprosił więc nie mogę mieć do innych pretensji.Zrobiłam to z własnej woli.

*Louis*
*20 minut później*
Byłem już pod domem Majki.Nie mogłem się odważyć na to by zapukać i spojrzeć jej w oczy.Sam nie wiem dlaczego jej tak powiedziałem to wszystko przez emocje.Nie wybaczy mi tego...Nigdy.Chodziłem tak z lewej do prawej z prawej do lewej aż w końcu zapukałem do tych cholernych drzwi.Otworzyła.
-Maja..Tak bardzo Cię przepraszam..-powiedziałem.
Po dziewczynie było widać,że płakała.
-Chodź..Musimy pogadać.
Usiadłem obok niej,a ona się odsunęła i usiadła na przeciwko mnie.
-Louis...Nie wiem ,ale mi się wydaje ,że powinniśmy już do skończyć.Może to ma być już koniec.
-Nie..Majka...Nie..To nie może być koniec,przepraszam!
-Przestań.-rozkazała.
-Nie!Ja nie chcę żeby to się tak skończyło!Ja Cię kocham.
-Ja ciebie też,ale mam już tego dość.
-Proszę daj mi ostatnią szansę.
Westchnęła.To jest okropne.Nigdy się tak nie czułem-tak źle.
-Proszę,wybacz mi..To był ostatni raz.
-Louis..Na pewno nie ostatni.
-Przepraszam.-rzuciłem się na nią i przytuliłem z całych sił aż łzy poleciały jej z oczu.
-Jeżeli się rozstaniemy zranię Cię.?-zapytała.
-Nawet nie wiesz jak bardzo..Proszę nie róbmy tego..Tak bardzo Cię kocham.
-Dobrze..-Ona tym razem przytuliła się do mnie.
-Nie chcę Cię stracić!Przepraszam.-o mało się nie rozryczałem.
Wiem to dziwne ,że 25 letni chłopak,a właściwie mężczyzna  może płakać.
-Obiecałam Lottie ,że Cię nie zranię.
-Wybacz mi.
-Kocham Cię.-usłyszałem.
*Olcia*
Rodzina Niall'a wyszła na spacer razem z naszą małą Laurą.Zostaliśmy sami.Szybko spakowaliśmy walizki bo za 3 godziny mieliśmy samolot.
-To co teraz robimy?-zapytałam.
-Chodź.-Niall chwycił mnie za rękę.
Ubraliśmy się i usiedliśmy w ogrodzie na dużej huśtawce,z której chłopak wcześniej zrzucił śnieg.Było już ciemno,a na niebie powoli pojawiały się miliardy gwiazd.
-Powinniśmy ustalić datę ślubu.-zaśmiał się.
-Co myślisz o Maju?-zapytałam.
-Tak późno.?Chcę Cię już poślubić i nazywać panią Horan.-uśmiechnął się.
-Ale zawsze marzyłam żeby mieć ten perfekcyjny ślub.Wiesz o co mi chodzi?
-No nie do końca.
-Nie chcę mieć ślubu w kościele..Chcę mieć go w jakimś oryginalnym miejscu..Dookoła cała rodzina,ale to już odpada,a po za tym obiecałam Majce już dawno temu...za nim się poznaliśmy,że ślub będzie w Maju.
-No dobrze..To może w takim razie..Polecimy gdzieś i będzie wtedy ciepło,a Majka się chyba nie obrazi.
-Chyba...
-Nie boisz się tego ,prawda?
-Czego?
-Ślubu.
-Nie.-zdziwiłam się ,że się o to pyta.-Ale ty masz karierę przed sobą..Masz zespół,fanki.
-Chyba da się to jakoś pogodzić.
-Ale..-westchnęłam.-jeśli się nie da?
-Zrobię wszystko dla Ciebie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz